Info
krzysieksobiecki z miasteczka Kraków. Przejechałem 31503.06 kilometrów w tym 807.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.33 km/h, więc szału nie ma :-)Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Sierpień4 - 0
- 2018, Lipiec5 - 0
- 2018, Czerwiec3 - 0
- 2018, Maj4 - 0
- 2018, Kwiecień20 - 0
- 2018, Marzec25 - 0
- 2018, Luty7 - 0
- 2018, Styczeń25 - 0
- 2017, Grudzień4 - 0
- 2017, Listopad8 - 1
- 2017, Październik11 - 5
- 2017, Wrzesień12 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec22 - 0
- 2017, Maj21 - 6
- 2017, Kwiecień32 - 6
- 2017, Marzec46 - 5
- 2017, Luty29 - 9
- 2017, Styczeń42 - 13
- 2016, Grudzień26 - 4
- 2016, Listopad39 - 2
- 2016, Październik43 - 6
- 2016, Wrzesień42 - 1
- 2016, Sierpień28 - 5
- 2016, Lipiec39 - 2
- 2016, Czerwiec39 - 0
- 2016, Maj23 - 0
- 2016, Kwiecień26 - 0
- 2016, Marzec25 - 0
- 2016, Luty37 - 0
- 2016, Styczeń22 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
wyprawy
Dystans całkowity: | 3291.90 km (w terenie 135.00 km; 4.10%) |
Czas w ruchu: | 162:54 |
Średnia prędkość: | 20.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.00 km/h |
Suma podjazdów: | 37483 m |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 156.76 km i 7h 45m |
Więcej statystyk |
- DST 156.00km
- Czas 07:14
- VAVG 21.57km/h
- Podjazdy 1397m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 7 - Góry Parang – Cluj-Napoca
Piątek, 19 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Po wczorajszym dniu nogi jak z waty. Nawet na zjazdach czuję, że nie jestem w stanie dokręcać. Para sakwiarzy którą pierwotnie wyprzedzam, na płaskim odcinku mija mnie i odjeżdża z taką łatwością, że zaczynam aż śmiać się z własnej niemocy. Ale jaja ... pierwszy raz w życiu, czuję, że kompletnie nie mam z czego zadawać :-) Dlatego przy kolejnym mijanym sklepie robię sobie dość szybką przerwę na drugie śniadanie: jakieś w końcu znośne w smaku pieczywo, topione serki, wędliny, kawa z automatu. Przed odjazdem zjadam jeszcze dwa banany i baton z mleczną czekoladą. Po chwili i tak czuję niedosyt ... "Ładne kwiatki", myślę, "ale mnie wczoraj zdrenowało energetycznie!". Sebes mijam jakoś rozpędem i dojeżdżam do Alba Iulia. Piękne miasto-twierdza. Na skwerze łapię wifi z pobliskiej kawiarni, odpoczywam. Dziś nie wiele mi się chce, ale i nie nastawiam się na jakiś super długi dystans. W Aiud skręcam w lewo, tym samym opuszczam dolinę rzeki Maruszy i kieruję się na Rimeteę. Urokliwe 32 km pomiędzy rzekami Maruszą a Aresz: po drodze wąwóz skalny Valisoara, klimaciarska Rimetea, gdzie jem obiad, przyjemny zjazd nad rzekę Aresz. Wjeżdżam w zachodnią część Siedmiogrodu. Burze albo gonią gdzieś za mną, albo nieco mnie wyprzedzają, mam więc sporo szczęścia do pogody, zaczyna wiać, ale przy całej mojej dzisiejszej niemocy, przejazd do Kluż-Napoka uważam za jeden z piękniejszych odcinków. Kontrast między kompletną prowincją mijanych wiosek, a wielkomiejskim zgiełkiem miasta jest drastyczny. Jakoś nie mam ochoty na szukanie miejsca pod namiot i zawiajm do motelu, w którym robię solidne pranie. Wieczór na balkonie, serwis roweru, zimne piwo.Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 138.60km
- Czas 08:40
- VAVG 15.99km/h
- Podjazdy 4291m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 6 - Transalpina
Czwartek, 18 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Wstaję wcześnie i od razu rozpalam kuchenkę przed wejściem do hotelu. Wypijam prawie litr kawy, zjadam 4-y owsianki, masę miodu i pieczywa z dżemem. Jestem nabuzowany na maksa i czuję, że mam "dobrze zrobioną nogę". Zanim dojadę do Novaci, skąd startuje Transalpina (droga nr DN67C) zaliczam z 800 m podjazdów na dystansie 35 km. Cały odcinek Horezu-Novaci jest jednak przepiękny krajobrazowo. No i pełno wzdłuż drogi sadów śliwkowych oraz studni i ocembrowanych źródeł. Przy sklepie w Novaci skręcam w prawo i od razu wbijam w ściankę 14% ... A potem jest już tylko w górę, momentami bardzo sztywno. Pot spływa po nosie i kapie na kierownicę. Inna, zimna struga płynie wartko przez plecy. Do wzgórza z antenami TV dojeżdżam po 2 godzinach, potem trochę odpoczywam. Kawa, cola, lody. I ruszam. Zakosy w pełnym słońcu. Znów robi się sztywno na co drugim skręcie. Podjazd na przełęcz Urdele - 2145 m n.p.m., ma w sobie ten haczyk, że gdy już myślisz, że jest po wszystkim, następuje 200 m zjazd i trawers nad kotłem, po czym rozpoczyna się finalna wspinaczka. Ostatecznie wjeżdżam na wypłaszczenie, skąd jest już tylko w dół. Piwo, kiełbaski z rusztu, chleb. Ubrany na zjazd, cieszę się z faktu, że stosunkowo mało tu aut i motorów. Ruszam. Ja pierniczę, dlaczego tak szybko się to kończy!!! W głębi gór Parang, w miejscu gdzie na wschód odbija droga nr DN7A rozlokowała się sezonowa osada zbieraczy grzybów. Sklecone z niczego budy, jakieś namioty z folii pcv, samochody dostawcze, selekcja zbiorów, wypłaty, targi, kłótnie ... Niesamowite miejsce. Zaczyna się podjazd pod niższe pasmo. Robię kilka przerw na zdjęcia, potem napełniam w pobliskim potoku kolejny już raz bidony. Słońce tymczasem chowa się za ciężkimi chmurami. Zaczynam zjazd na północ, w głąb doliny potoku Frumoasa. Przy Cabana Oasa zatrzymuję się na piwo. Zapalam fajkę. Dopiero teraz dociera do mnie fala satysfakcji z przejechania tej trasy. Jadę dalej, chcę spać gdzieś niżej w dnie doliny. Miejscówek pod namiot nie ma za wiele, ale w końcu znajduję małą polankę ukrytą za zaroślami. Wjeżdża się tu przez spróchniały mostek. W głębi polanki rozbijam namiot. Idealne miejsce. Po godzinie, gdy już kończę obiadokolację, ciszę wieczoru przerywa huk walącego się mostku. Jak się później okazuje, to rodacy ... wyciągają jeepa, montują się z namiotem. No to mam sąsiadów, choć oni jeszcze o tym nie wiedzą. Gdy kończą się urządzać idę z wizytą. Robi się ciemno. Komentujemy "demolkę w dolinie" z nieco innych pozycji, co nie przeszkadza nam jednak pogadać o atrakcjach turystycznych Rumunii. Zasypiam kamiennym snem.Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 146.30km
- Czas 07:08
- VAVG 20.51km/h
- Podjazdy 2911m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 5 - Fogarasze – Horezu
Środa, 17 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Wstaję dość wcześnie. Gotuję, suszę ile się da tropik, w końcu ruszam. "Zjazdy" do zapory, to 25 km na których robi się z 500 m pojazdu ;-) Po drodze chwilę rozmawiam z sakwiarzem z Argentyny: ma już za sobą 5000 km, zaczął w Warszawie, był na ŚDM w Krakowie, jedzie na Bałkany. Surly którego dosiada ugina się od ciężkich worów. Z moimi dwoma sakwami na przednim kole wyglądam jak przedstawiciel hardcorowego ultralight-u ;-) Poniżej zapory zjazd jest przecudny i z perspektywy roweru znacznie bardziej ciekawy niż gdy pokonywałem go jako kierowca samochodu. U podnóża gór, aż do miasta Curtea de Argeș, co chwila mijam stoiska z gruszkami. Kupuję takie największe i najbardziej żółte jakie się da - smakują rewelacyjnie. W chwilę później zadaszona altana przy małym sklepie kusi wizją odpoczynku - robię przerwę na drugie śniadanie. W Curtea de Argeș oglądam cerkiew metropolitarną. Upał jak cholera. Kieruję się na Râmnicu Vâlcea i dalej na zachód, by podjechać jak najbliżej Novaci, skąd następnego dnia zamierzam podjeżdżać Transalpinę. Po drodze jest jednak kilka sztywnych i wybierających podjazdów i w Horezu decyduję się na zakończenie dnia. Powietrze jest już ciężkie od wilgoci, niebo ciemnieje i po chwili zrywa się wiatr. Za chwilę lunie, a w koło brak dobrych miejscówek na nocleg. Odwiedzam kilka pensjonatów, ale wszystkie są pozajmowane. W końcu podjeżdżam pod hotel za miastem i gdy naciskam klamkę drzwi z nieba zaczyna lać się kaskada wody. Wiatr szaleje, bije gradem. Armagedon. Oczywiście brak miejsc, nawet nie mają wolnego garażu, ale proponują lobby hotelowe: "if you want to stay, it's yours" przyjmuję z niekłamaną radością. Mam do dyspozycji sofę, dwa fotele, bezpośredni dostęp do prądu i łazienki ... Luksusy. W hotelu bawi kolonia, więc do 22:30 otoczony wianuszkiem nastoletnich chłopców odpowiadam na setki tych samych pytań: skąd Pan jedzie? co to za rower? czy podoba się Panu w Rumunii? itd. ;-) Dzieciaki znikają, gaszę światła w holu, biorę kąpiel w umywalce i wskakuję na sofę...Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 153.90km
- Czas 08:52
- VAVG 17.36km/h
- Podjazdy 3555m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 4 - Transfogaraska
Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 2
Poranny przegląd roweru. Stwierdzam brak jednego klocka w przednim hamulcu. Wymieniam na zapasowy komplet Aligatorów (metaliczno-żywiczne) i serwisuję łańcuch. Klocki po szybkim dotarciu działają świetnie, do kitu jest natomiast sprężynka, która je rozpiera - za miękka, nie działa jak należy, zostawiam więc oryginalną Avida. Po 53 km jazdy dopada mnie ulewa, w sam raz na węźle dróg nr 1 i 7 - ładuję się więc na prawie 2 godziny do Subwaya. Długiego melta przepijam sporą ilością kawy, doładowuję telefon i powerbank. W końcu ruszam. Zjeżdżam drogą nr 7 do dna doliny rzeki Olt i skręcam w boczną drogę do Arvig, by choć przez chwilę odpocząć od ruchu na krajówkach. Szybko robi się gorąco i parno. Foregasze widoczne po prawej parują po przejściu frontu. Zaczyna lekko wiać. W końcu, po 89 km skręcam w drogę DN7C i po kolejnych 9 km, ok. 16-stej zatrzymuję się na obiad. Czas szybko mija, a ja wiem, że przede mną 3 godziny wspinaczki. Podjazd zaczynam tuż przed 17-stą. Czas spędzony na obiedzie "wlicza mi się" w czas przejazdu całego podjazdu, postanawiam więc "nie specjalnie" się zaginać ;-) Segmenty leśne, przed wodospadem i potem wyprowadzające do kotła glacjalnego ponad nim, są w moim odczuciu trudniejsze niż ostatnia sekcja słynnych zawijasów. Ostatnie 5 km jadę 35 min i nad jeziorem melduję się po równych 3 godzinach. Końcówka jest już dość zimna - dorzucam wiatrówkę. Nad jeziorem ostatni zwiedzający, generalnie pusto tu, za chwilę zrobi się ciemno. Satysfakcja ze zrobienia tego podjazdu wyzwala nie tylko dużą dawkę radości, czuję jak "urosłem kolarsko" sam dla siebie. Przebieram się w suche ciuchy i wjeżdżam w tunel. Po drugiej stronie wita mnie księżyc w pełni, nisko zawieszony nad granią gór. W szarym już dnie doliny dostrzegam zawijasy drogi zjazdowej. Jest zimno i cicho. Głęboko w dole migoczą pojedyncze światła samochodu. Zjeżdżam. Szalony pęd, pusta droga, maksymalna koncentracja pomieszana z szaloną satysfakcją. Wyję z rozkoszy i pędzę na tyle na ile pozwala mi snop mojej lampy. Chcę dojechać do północnego krańca jeziora. Zjeżdżam nad samą linię brzegową. Jeszcze kąpiel w jeziorze, kolacja pod gwiazdami i kładę się spać.Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 194.00km
- Teren 15.00km
- Czas 09:34
- VAVG 20.28km/h
- Podjazdy 1674m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 3 - Lunca - Miercurea Sibiului
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Poranny omlet i dwie mocne kawy szybko stawiają mnie na nogi. Dziś wjeżdżam w góry. Na początek Masyw Biharu. Szeroka droga z Luncki szybko zaczyna piąć się w górę. Gdzieś w połowie podjazdu dopada mnie sfora psów - wyłupiaste oczy i białe kły tuż przy prawej kostce ... brr, wyciskam z siebie dodatkowe watty na 9% ściance ... Zjazdy szybkie, ale nawierzchnia potrafi zaskoczyć; na jednym z łuków nagle zmienia się w szuter, na którym ledwo udaje mi uniknąć poważnej wywrotki. Zgodnie z planem, dalsze 30 km ma być po szutrach. Zjeżdżam w malownicze polne drogi. Początki są bardzo przyjemne; trochę jadę, trochę pcham, zwłaszcza pod kilkunastoprocentowe ścianki z luźnymi kamolami. "Grawelowanie" kończę gdzieś po 12 km - za dużo dystansu przede mną, a szutry przypominają bardziej dna potoków, niż drogi. Szosą nr 76 zjeżdżam przez miejscowość Brad do Deva. Fajny odcinek, szkoda tylko, że w remoncie i co chwila pojawia się konieczność odstania swojego, w związku z ruchem wahadłowym. Od Devy do Sebes okupuję pobocze krajówki, na której szaleją ciężarówki. Ruch jest kosmiczny, upał jeszcze większy, szczęśliwie pas dla rowerów ma sporą szerokość. Przed Sebes pachną konopie, których przemysłową uprawę (kilka ha) mijam na wschód o miasta. Zbierają się chmury, robi się chłodniej i ewidentnie idzie zmiana pogody. Niepokoję się nieco, bo jutro mam podjeżdżać Transfogarską. Skręcam pod motel tuż przed Miercurea Sibiului: załatwiam sobie garażowanie roweru, w pobliskiej knajpie zjadam kolację, a w sąsiednich krzakach rozbijam namiot. Wifi "dostarcza" motel ;-)Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 209.60km
- Teren 80.00km
- Czas 09:15
- VAVG 22.66km/h
- Podjazdy 541m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 2 Endrot – Lunca
Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0
Z kempingu skręcam od razu w lewo, na wał przeciwpowodziowy i kolejne 62 km, aż do msc. Gyula jadę wzdłuż starorzeczy, zakoli i kanałów rzeki Keresz. Genialna trasa, na krótkim jedynie odcinku wykluczająca przejazd na cienkich, szosowych oponach (da się objechać sąsiednimi drogami). Ja na swoich 42c nie oglądam się specjalnie na nawierzchnię ;-) Granicę przekraczam w Varsánd. Przyjemny wiatr równoważy upał. Kieruję się na wschód, północny-wschód i podrzędnymi drogami, przez liczne wioski i małe miasteczka w końcu wjeżdżam w dolinę rzeki Crişul Negru (Czarny Keresz). Pagórkowaty teren, a na horyzoncie góry Codru i Masyw Biharu. Po lewej, horyzont zamyka masyw Padiszu. Do znajomego hotelarza w msc. Lunca dojeżdżam pod wieczór. Kompletnie zaskoczony Mircea organizuje kolację. Karafka palinki kończy dzień ;-).Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 185.40km
- Teren 25.00km
- Czas 07:56
- VAVG 23.37km/h
- Podjazdy 217m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 1 - Budapeszt – Endrot
Sobota, 13 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 2
Z Krakowa wyjeżdżam Polskim Busem o 22:50. Masa ludzi jedzie na Sziged Festiwal - całe szczęście, że rozkręciłem rower i spakowałem go w karton, bo pewnie bym się nie zabrał. Śpię całą drogę, przebudzam się gdzieś w Wielkiej Fatrze i na byłej granicy Słowacko-Węgierskiej. Budapeszt w słońcu. Przez godzinę skręcam rower i ok. 8:30 ruszam na wschód. Wyjazd z miasta dłuży się. Potem kilka długich prostych i po 40 km zatrzymuję się w przydrożnym barze na kawę. Pyka fajka. Dalej jadę offrodem - gliny, szutry, przez pola słoneczników i kukurydzy. W pewnym momencie droga ginie w chaszczach, wśród wygrodzonych siatką stawów... Zawracam i jadę asfaltami. W Szolnok przejeżdżam środkiem przez tryskające z płyty rynku fontanny. Dalej ścieżkami rowerowymi, przez doliny rzek Cisa i Keresz. Zajadam jabłka w opuszczonych sadach. W Gyomaendrőd, tuż przed mostem na rzece Keresz zjeżdżam na kemping. Zimne piwo, kąpiel w starorzeczu - jest cicho i kameralnie.Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/
Kategoria wyprawy
- DST 167.00km
- Czas 08:15
- VAVG 20.24km/h
- VMAX 65.00km/h
- Podjazdy 1734m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Z sakwami w Tatry - dzień drugi
Niedziela, 19 czerwca 2016 · dodano: 26.06.2016 | Komentarze 0
Relacja
Dystans: 167 km
Czas jazdy: 8h:15min
Podjazdy: 1734 m
Trasa: https://www.strava.com/activities/614173726
Kategoria wyprawy
- DST 215.00km
- Czas 10:28
- VAVG 20.54km/h
- VMAX 76.00km/h
- Podjazdy 2719m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Z sakwami w Tatry - dzień pierwszy
Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 26.06.2016 | Komentarze 0
Relacja
Dystans: 215 km
Czas jazdy: 10h:28min
Podjazdy: 2719 m
Trasa: https://www.strava.com/activities/614167540
Kategoria wyprawy
- DST 186.00km
- Czas 09:49
- VAVG 18.95km/h
- Podjazdy 2063m
- Sprzęt AWOL
- Aktywność Jazda na rowerze
Huta Polańska – Kraków
Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 0
Relacja
Dystans: 186 km
Czas jazdy: 9 h 49 min
Podjazdy: 2063 m
Trasa: https://www.strava.com/activities/577250194
Kategoria wyprawy