Info

avatar krzysieksobiecki z miasteczka Kraków. Przejechałem 31503.06 kilometrów w tym 807.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.33 km/h, więc szału nie ma :-)


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzysieksobiecki.bikestats.pl

Linki


Fotografia


  • DST 153.90km
  • Czas 08:52
  • VAVG 17.36km/h
  • Podjazdy 3555m
  • Sprzęt AWOL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4 - Transfogaraska

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 2

Poranny przegląd roweru. Stwierdzam brak jednego klocka w przednim hamulcu. Wymieniam na zapasowy komplet Aligatorów (metaliczno-żywiczne) i serwisuję łańcuch. Klocki po szybkim dotarciu działają świetnie, do kitu jest natomiast sprężynka, która je rozpiera - za miękka, nie działa jak należy, zostawiam więc oryginalną Avida. Po 53 km jazdy dopada mnie ulewa, w sam raz na węźle dróg nr 1 i 7 - ładuję się więc na prawie 2 godziny do Subwaya. Długiego melta przepijam sporą ilością kawy, doładowuję telefon i powerbank. W końcu ruszam. Zjeżdżam drogą nr 7 do dna doliny rzeki Olt i skręcam w boczną drogę do Arvig, by choć przez chwilę odpocząć od ruchu na krajówkach. Szybko robi się gorąco i parno. Foregasze widoczne po prawej parują po przejściu frontu. Zaczyna lekko wiać. W końcu, po 89 km skręcam w drogę DN7C i po kolejnych 9 km, ok. 16-stej zatrzymuję się na obiad. Czas szybko mija, a ja wiem, że przede mną 3 godziny wspinaczki. Podjazd zaczynam tuż przed 17-stą. Czas spędzony na obiedzie "wlicza mi się" w czas przejazdu całego podjazdu, postanawiam więc "nie specjalnie" się zaginać ;-) Segmenty leśne, przed wodospadem i potem wyprowadzające do kotła glacjalnego ponad nim, są w moim odczuciu trudniejsze niż ostatnia sekcja słynnych zawijasów. Ostatnie 5 km jadę 35 min i nad jeziorem melduję się po równych 3 godzinach. Końcówka jest już dość zimna - dorzucam wiatrówkę. Nad jeziorem ostatni zwiedzający, generalnie pusto tu, za chwilę zrobi się ciemno. Satysfakcja ze zrobienia tego podjazdu wyzwala nie tylko dużą dawkę radości, czuję jak "urosłem kolarsko" sam dla siebie. Przebieram się w suche ciuchy i wjeżdżam w tunel. Po drugiej stronie wita mnie księżyc w pełni, nisko zawieszony nad granią gór. W szarym już dnie doliny dostrzegam zawijasy drogi zjazdowej. Jest zimno i cicho. Głęboko w dole migoczą pojedyncze światła samochodu. Zjeżdżam. Szalony pęd, pusta droga, maksymalna koncentracja pomieszana z szaloną satysfakcją. Wyję z rozkoszy i pędzę na tyle na ile pozwala mi snop mojej lampy. Chcę dojechać do północnego krańca jeziora. Zjeżdżam nad samą linię brzegową. Jeszcze kąpiel w jeziorze, kolacja pod gwiazdami i kładę się spać.

Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/

Kategoria wyprawy



Komentarze
krzysieksobiecki
| 08:13 poniedziałek, 29 sierpnia 2016 | linkuj Dzięki za zwrócenie uwagi, poprawiłem :-)
chirality
| 07:24 poniedziałek, 29 sierpnia 2016 | linkuj Piękna wyprawa i fajnie się czyta Twoją relację. Dobrze, że po jej usunięciu pojawiła się jednak ponownie. A ta trasa nazywa się Transfogaraska, a nie Transfogarska. Ta druga wersja zarezerwowana jest dla tych, którzy jej nie przejechali :-).
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!