Info

avatar krzysieksobiecki z miasteczka Kraków. Przejechałem 31503.06 kilometrów w tym 807.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.33 km/h, więc szału nie ma :-)


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzysieksobiecki.bikestats.pl

Linki


Fotografia


  • DST 54.60km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:49
  • VAVG 14.31km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 1012m
  • Sprzęt Rambler
  • Aktywność Jazda na rowerze

Antywyprawka No.4 - dzień trzeci

Sobota, 12 listopada 2016 · dodano: 17.11.2016 | Komentarze 0



Nocne dywagacje nad mapą, w celu ograniczenia „totalnej anarchii” do rozmiarów „mini planu” skończyły się na kilku istotnych założeniach: do Jeleniej cały czas offrodem, potem spotykamy Emesa i jedziemy na Borowy Jar, skąd przez Góry Kaczawskie lecimy gdzieś na Jawor. Zważywszy na doświadczenia poprzedniego dnia, plan był ambitny, a nad jego realizacją pieczę przejąłem wspólnie z Ricardo. Z lekkim poślizgiem startujemy z Trzcińska i kierujemy się na Karpniki i Wojanów, skąd wciąż trzymając się polnych dróg podjeżdżamy pod wzniesienia za linią kolejową. Przy przekraczaniu torów „wielki Brat” za pośrednictwem megafonu zachęca nas do żwawszych ruchów. W końcu docieramy do krajowej 3, by po chwili zjechać z niej w szutry, którymi objeżdżamy wzniesienie Rybień, w sąsiedztwie stawów. Błotniste ścieżki doprowadzają nas w okolice Jeleniej Góry, gdzie postanawiamy zjeść obiad. Jeszcze tylko wizyta w sklepie i po chwili meldujemy się pod wybraną w nawigacji pizzerią, która ostatecznie okazuje się być „chińską restauracją”. Zostajemy. Zamawianie i wydawanie posiłków zdaje się nie mieć końca. Na szczęście jedzenie jest zarówno smaczne, jak i przystępne cenowo, więc prawie wszyscy są zadowoleni. W międzyczasie powstaje kilka koncepcji na dalszą trasę, pomieszanych z kilkoma potencjalnymi wiatami noclegowymi. Rozrzut czasowo-przestrzenny dych destynacji zaczyna być zabawny, zwłaszcza w kontekście późnej pory. Zostało raptem dwie godziny do zmroku, a my już w towarzystwie Emesa wjeżdżamy dopiero w Borowy Jar… Emes tego dnia pobił wszelkie rekordy pecha, więc w Siedlęcinie opuszcza peleton, ze złamanym amortyzatorem, roztrzaskaną nawigacją i rozładowanym telefonem ;-). Na trasie przybywa górek, więc jest okazja trochę mocniej pokręcić. Równym tempem wjeżdżam na Płoszczynę, a po zakupach w Dziwiszowie ciągnę pod kolejną górkę ze wsią Kapela. Na szczycie postanawiamy zjechać z drogi 365 do skrzyżowania z lokalną drogą na Podgórki. Celujemy w wiaty położone wśród wzgórz nad Wojcieszowem. Przyjemny podjazd szutrem pod pierwszą z wiat kończy się niemiłym rozczarowaniem – wiata jest bardzo mała, a teren wokół nie zachęca do rozbijania namiotów. Pchamy więc rowery ostro w górę, by wydostać się na grzbiet, skąd zjeżdżamy na wschodnią stronę pasma. Kolejna wiata przypomina tę poprzednią, więc nie pozostaje nam nic innego, jak rozglądnąć się za kawałkiem płaskiego terenu pod obóz. W końcu, przy jednej z leśnych dróg, kiedyś prowadzących do wyrobiska kamieniołomu trafiamy na odpowiednie miejsce. Najważniejsze, że sporo tu leżącego, suchego drewna, jest gdzie rozwiesić hamaki i rozstawić namioty. Rankiem zorientujemy się, że bardziej w głębi położona część terenu to regularne wysypisko śmieci :-). Ognisko przybiera na sile, we krwi buzuje „turbocola”, Średni wykańcza nas prześmieszną historią o „babie bez telewizora”, a Ricardo odkrywa w sobie pasję pilarza, w czym dzielnie towarzyszy mu Czerkaw … Od śmiechu zaczynają już boleć mnie stawy policzkowe :-). Impreza trwa do ostatniej kropli alkoholu, podczas gdy na niebie pojawiają się gwiazdy i księżyc.

Zdjęcia
Kategoria antywyprawka



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!