Info

avatar krzysieksobiecki z miasteczka Kraków. Przejechałem 31503.06 kilometrów w tym 807.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.33 km/h, więc szału nie ma :-)


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzysieksobiecki.bikestats.pl

Linki


Fotografia


  • DST 194.00km
  • Czas 08:29
  • VAVG 22.87km/h
  • Podjazdy 486m
  • Sprzęt AWOL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 9 - Merk – Zb.Domasa (Słowacja)

Niedziela, 21 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 0

Wschodnie Węgry. Płasko jak na stole. W Merk ocembrowane źródełko. Potem na północ, na Mateszalkę. Znów opuszczone sady jabłkowe i śliwkowe, potem trochę winogron. Kolejny dzień, gdy objadam się owocami ;-). Zjeżdżam w boczne szutry. Wokół pola słoneczników, kukurydzy i wielkie łany konopi. W Pusztadobos zaczynam się zastanawiać czy nie jestem na Jamajce - konopie rosną wszędzie. Kisvarda, Cigand, Pacin ... rzeka Cisa, charakterystyczny most, granica. Witaj Słowacjo. W Wielkim Kamieńcu stwierdzam, że melon nie przetrwa reszty trasy i zjadam go w całości. Nad rzeką Bodrog mijam najniżej położoną część Słowacji. Upał. Znów boczne drogi wzdłuż rzeki Ondavy. Fajnie się jedzie. Staję tylko przy naprawdę godnych tego jabłonkach ;-) Nie wiem kiedy mijają kilometry. We Vranovie zajeżdżam na stację. Dzwonię do rodziców, którzy mieszkają w Gorlicach proponując im "nocny nalot" - mam ochotę sieknąć 300 km. Zachwyceni nie są, więc jadę nad zbiornik Domasa. Pływam do zmierzchu, jem kolację, palę fajkę wgapiając się w niebo, na którym gdzieś daleko i wysoko "rozgrywa się" burza. Po ciemku rozkładam namiot. Wizja jutrzejszego obiadu w rodzinnym domu uśmiecha. Szybko zasypiam. Budzi mnie deszcz. Leje. Ostro leje. Burza zawitała nad Domasę. Momentami "robi się biało" w namiocie od wyładowań. "Dobra, trzeba to przespać" ... odpływam.

Zdjęcia: http://szlakiidrogi.pl/rumunia-dzien-po-dniu/

Kategoria wyprawy



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!